fbpx

Wpis powitalny

Martina Ciepał (Malowana Zagroda) na festiwalu Etnomania

Witam Cię serdecznie w moich gościnnych progach! Jest mi ogromnie miło, że masz ochotę sprawdzić, co też Malowana Zagroda ma do opowiedzenia w swoim pierwszym wpisie na blogu.

Mam poczucie, że powinnam wytłumaczyć, skąd pomysł na takie rękodzieło.

Odkąd pamiętam, lubiłam zwiedzać skanseny. Przymiarka kompletnego stroju ludowego mojej babci to było prawdziwe święto. I mam jeszcze taką tęsknotę za polami, które w sierpniu upstrzone były snopkami zboża. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to fanaberia mieszczucha - nie chciałabym nawet, żeby ktokolwiek był zmuszony do tej ciężkiej pracy, gdy można się wspomagać kombajnem. Nie jest to też powtórka z "chłopomanii" rodem z Wyspiańskiego i Młodej Polski. Delikatnie rzecz ujmując, praca na wsi nie należy do lekkich, wiem, bo jej posmakowałam.

Dzięki rozmowom z wieloma osobami, nie tylko podczas spotkań w realu, ale również w mediach społecznościowych, wiem, że nie jestem sama. Jest dużo osób, które z nostalgią wspominają wakacje pachnące sianem. Nie tylko ja roztkliwiam się nad wiejskim płotkiem, przez który dostojnie przewieszają się kwiaty. Są ludzie, dla których dotyk starej deski jest jak czytanie wielkiej księgi opisującej codzienność naszych przodków.

Martina Ciepał - Malowana Zagroda

Jest też druga strona medalu. Moje codzienne doświadczenie pozwala sądzić, że sporo osób nie zna ludowych, tradycyjnych zdobień. Bez znajomości specyficznych cech wyróżniających regionalne wzory, trudno identyfikować się z lokalną społecznością, czuć dumę z pochodzenia. I w sumie trudo się dziwić, bo edukacja w tym zakresie właściwie zaczyna się i kończy na przedszkolu, a obejmuje Smoka Wawelskiego i niewiele więcej. Dlatego tak łatwo potem przychodzi zachwyt nad bogatą kulturą i tradycją każdego innego zakątka świata.

Cudze chwalicie, swego nie znacie.I tu docieramy do miejsca, w którym znajduje się moja oddolna inicjatywa. Moja misja.
Tyle piękna ukrytego jest w skansenach i muzeach etnograficznych! A gdyby tak malować te wzory, a gdyby tak więcej osób zaczęło rozpoznawać nasze lokalne motywy. Gdyby zapanowała moda na styl małopolski! Cudownie jest jechać na wakacyjną wyprawę i przywieźć charakterystyczną dla zwiedzanego regionu pamiątkę. Ale w jaki sposób można docenić jej piękno, gdy nie można tego odnieść do swojego lokalnego tradycyjnego stylu zdobienia? Gdy brakuje punktu odniesienia? Dlaczego tak łatwo zachwycamy się obcym wzornictwem? Bo zupełnie nie znamy swojego!
Chciałabym, aby każdy, kto jest związany z Małopolską potrafił wskazać coś więcej niż parzenicę, jako chcarakterystyczny wzór dla tego regionu. Chciałabym, aby ludowe wzory małopolskie stały się modne. Chciałabym, aby więcej ludzi czuło dumę ze swojego pochodzenia, swojej tradycji. I nie jest istotne, czy ktoś faktycznie pochodzi z Małopolski, czy zamieszkał tu z wyboru, czy w jakikolwiek inny sposób czuje więź z tym regionem Polski.

Napisz komentarz